Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Oczytany - Blog Justyny Sobolewskiej Oczytany - Blog Justyny Sobolewskiej Oczytany - Blog Justyny Sobolewskiej

7.11.2011
poniedziałek

Sprytny jak Szatan i odważny jak Tosia

7 listopada 2011, poniedziałek,

– Mamo, nie wiem, czy czytać sobie w łóżku Pippi, czy Tomka. Ale tak naprawdę to bym chciał poczytać, tylko nie obraź się –  atlas grzybów… Przed grzybami był atlas motyli, który Maciek studiował w czasie wakacji.
– O, chodźcie natychmiast! To motyl Didyma! Albo: – Musicie się zatrzymać, to modraszkowaty! – wykrzykiwał w drodze na plażę. Wszyscy zaczęliśmy zwracać uwagę na to, co lata dookoła nas i na ćmy na ścianach.

Maciek czekał wiele dni na rozwiązanie zagadki, jaki to motyl wykluje się z poczwarki zawieszonej na bramie. Zagadki mieliśmy też w książce, bo wzięliśmy do czytania „Szatana z siódmej klasy” Makuszyńskiego. Okazało się, że Makuszyński nie jest ani za trudny, ani zbyt staroświecki dla Maćka. Oczywiście, nie rozumiał dziesiątków odniesień  literackich, ale to mu nie przeszkadzało. Afery szkolne go wciągnęły, podobnie jak afera ze skradzionymi drzwiami z dworku. Ja, niestety, nie doczytałam do końca, bo znalazł się większy entuzjasta Makuszyńskiego, czyli mój tata. Maciek z dziadkiem siadali na ganku i czytali – z przerwami na motyle, a potem Maciek sam wracał do ulubionych miejsc w książce, czyli do zaszyfrowanych listów. Cała książka jest też zagadką, a jej rozwiązaniem jest Polska. Trzeba ją chronić tak, jak ten dworek. To przesłanie staje się zrozumiałe, gdy uświadomimy sobie, że książka wyszła w 1937 roku. Na rysunku Maćka Adasia atakują psy rzezimieszków.

Następnej naszej lektury nie pozwoliłam sobie odebrać, bo to była jedna moich ulubionych książek wakacyjnych i obiadowych* – „Dziewczyna i chłopak, czyli heca na czternaście fajerek” Ożogowskiej. Brat i siostra  w czasie wakacji zamieniają się rolami: Tosia jedzie na letnisko jako Tomek, a Tomek jako Tosia. Historia śmieszy i dzisiaj, chociaż już nie ma takiej przepaści między tym, co dziewczyńskie i chłopackie. Zresztą Ożogowska jest zwolenniczką zacierania podziałów między rolami męsko – damskimi.  – Tosia miała trudniej, bo musiała pokonać strach – mówił Maciek. Dobrze ją rozumiał, bo sam bałby się obcych psów i nocowania na sianie. Przypomniałam sobie, że chciałam być dzielna jak Tosia (w przebraniu Tomka) i bawić się w bitwy, tak jak Tomek (w przebraniu Tosi). A śmieliśmy się z Maćkiem bardzo, gdy Tomka w spódniczce zaczepił w pociągu jakiś kawaler: – „Panienka sama jedzie, bez mamy?” A na to „panienka”: – „A w zęby chcesz?”

Maciek chciałby być sprytny jak Szatan i odważny jak Tosia. Okazało się zresztą, że istnieje (w literaturze) ktoś, komu się to udało – to Pippi. Na jej cześć Maciek sypia czasem z nogami na poduszce.

 

 

*ulubione książki czytałam na okrągło przy jedzeniu. Jedną z trzech najbardziej zaczytanych obiadowych lektur była właśnie Ożogowska.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 17

Dodaj komentarz »
  1. „dziewczyńskie i chłopackie” ?
    Czy szanowna autorka pochodzi z Wrocka ?
    Czy tak sie już teraz w Polsce mówi ?

  2. Ożogowską uwielbiałam za hasła „Częste mycie skraca życie” „Mycie nóg – to twój wróg” – tylko z czego to było? „Raz, gdy chciałem być szlachetny”?

  3. Ja też czytałam ostatnio córeczce (8 lat) książki Ożogowskiej i bardzo jej się podobały, zwłaszcza właśnie „Dziewczyna i chłopak”. Ale „Tajemnica zielonej pieczęci” również. Teraz zabrałyśmy się za Pana Samochodzika (wielki entuzjazm) i książki Bahdaja. Córcia twierdzi, że są fajniejsze niż książki współczesne. A ja przy okazji przypominam sobie ulubione lektury mojego dzieciństwa.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. A bocycie, jak w tym „Szatanie” Adaś wykrył złodzieja lodów
    dzięki sprytnej śtucce z wodom? I gwarzył tamok, ze to pomysł jakiegosi
    mądrego sędziego z Bagdadu. Długo myślołek, ze kopirajta na te śtucke mo ino Adaś i ten sędzia. Jaz nagle… natrafiłek na takie jedno opowiadanie
    pona Londona, ka w podobny sposób zdemaskowoł złodzieja pewien siumny
    Indianin. Ino tamok podejrzani musieli wkładać ręce nie do wody, ba do
    wymazanego sadzom kotlika. Tytułu opowiadania nie boce niestety. Ciekawe jednak, skąd ten Londonowski bohater znoł te śtucke? Sam jom wymyślił? Tyz
    słysoł o pomysłowym sędzim z Bagdadu? A moze mioł wizje, we ftórej
    uwidzioł napisanego wiele, wiele roków później „Szatana z siódmej
    klasy?” 😀

  6. Czy to nie u Ozogowskiej wlasnie byl napis na scianie „Ta mama to lata i lata” i rysunek mamy z siatka w reku? Czy to sobie sama wymyslilam? Powiedzialabym, ze to z Tajemnicy Zielonej Pieczeci.

  7. W nawiązaniu do modraszkowatych – uczenie dziecka „czytania” przyrody to naprawdę świetna rzecz. I ta mieszanka dumy i wstydu u rodzica, kiedy 5-latek pobłażliwie go koryguje, bo zwierzątko na obrazku to przecież nie foka, tylko manat („Ma zupełnie inny pyszczek!”) 🙂 Dziecko ma w tym wieku sakramenckie oko do szczegółów, które przydaje się doskonale do oznaczania gatunków, i wielką ciekawość świata, której staczy na wielogodzinne oglądanie w ciszy i spokoju albumów przyrodniczych. Dzięki takim umiejętnościom nawet codzienny spacerek do osiedlowego lasku może być pełny odkryć – na przykład znajdujemy i rozpoznajemy jakiś rzadki i chroniony grzybek, który osiedlowy pijaczek potraktował z buta, tropimy po kupach bażanta albo zajączka, wypatrujemy gniazd – radości z takiej lektury najbliższego otoczenia naprawdę starczy nam do późnej starości 🙂

  8. Słynny zwrot „A w zęby chcesz?” do dziś wspominamy z szesnastoletnim już bratankiem. „Dziewczyna i chłopak” to była ulubiona wakacyjna lektura wiele lat temu…

  9. Tak, czytalem i „Szatana”, i „Awanture o Basie”, i „Wyprawe pod psem” no i „O dwoch takich co ukradli ksiezyc” (bez entuzjazmu).
    Wszystko to byly jakies przedwojenne wydania (Gebethner i Wolff itp), bo za mojego dziecinstwa Makuszynski byl objety calkowitym zakazem druku. Poniewaz czesto spedzalismy wakacje na Cyhrli, Ojciec pokazal mi go raz czy dwa na ulicy w Zakopanem.
    Od poczatku jakos nie mialem przekonania do rzewnego, dusze i sierce szczipatielnego stylu prozy Makuszynskiego. Najbardziej razilo mnie to wlasnie w O dwoch takich co ukradli ksiezyc. Niestety nie pamietam dokladnie w jakim bylem wieku; wiem jednak, ze jak to pisze p. Justyna, literackie odnosniki nawet mnie zainteresowaly (Na odrzwiach tej bramy napis sie czyta, ducha mojemu kryjomy – czy cos takiego 😉 ).
    Niestety do tych ksiazek nigdy nie wrocilem i nie wiem jak bym je dzisiaj ocenil.

    Zgadzam sie tez w pelni z seiendesem: czytanie przyrody z cztero – szescio – osmiolatkiem pamietam jako jeden z najfajniejszych rodzicielskich – trudno powiedziec „obowiazkow” – raczej rozrywek. Do dzis przechowujemy notatki, rysunki (nie bylo wtedy komorek do pstrykania czegokolwiek, a fotografia byla calkiem kosztowna) – przekazemy w stosownym czasie wnuczce.

  10. A za moich czasów absolutnym przebojem był Pan Samochodzik Nienackiego.
    Na jego nowe książki czekało się z niecierpliwością i dobrze było mieć znajoma panią w księgarni, by schowała egzemplarz książki pod ladę,
    bo rozchodziły się one jak ciepłe bułeczki albo jak niedawno tutaj Harry Potter.

    Uwielbiałem też Niziurskiego. Zapuszczanie dryfu stosowaliśmy w praktyce na wielu lekcjach zarówno w szkole podstawowej jak i w liceum.
    W sytuacjach podbramkowych posługuję się tą techniką w pracy 😉

    Obecnie oglądam z moim dzieckiem Pippi (wersja z mojego dzieciństwa z Inger Nilsson).

    a w wolnych chwilach zajmujemy się tropieniem indyków, które nas często odwiedzają… łatwo je odróżnić od innych ptaków – bo duże i nie skore do latania 😉

  11. MruMru – dokładnie tak.

  12. Co się stało z Państwa zdjęciem i winietą!? Rzezimieszki?

  13. @trup – zmiany, zmiany. I teraz będę w wiecznej ciąży:)

  14. to wiemy teraz, co czytał Makuszyński:)

  15. teraz u nas nadszedł czas na encyklopedię smoków, bo „przecież istniały”:)

  16. Tak, tez czytalismy „The Encyclopedia of Mythical Creatures” – wtedy mieszkalismy juz w Kanadzie – ale przede wszystkim synek zostal wciagniety (przez kolesiow – nie przeze mnie) do gry Dungeons & Dragons ktora kontynuowal przez dobrych kilka lat.

  17. Pani Justyno, przywrócić smukłą sylwetkę w programie graficznym to żaden problem. Proszę zażądać zmiany.
    Dzisiaj dzieci to potrafią.
    Nie musi być Pani w wiecznej ciąży z powodu kaloszy.
    Kalosze piękne, ale ten żółty w napisach – makabra.

  18. Jak nie potrafią, to proszę przysłać mi zdjęcie. Przerobię i odeślę. 🙂