Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Oczytany - Blog Justyny Sobolewskiej Oczytany - Blog Justyny Sobolewskiej Oczytany - Blog Justyny Sobolewskiej

14.08.2014
czwartek

Miłosz w czyśćcu

14 sierpnia 2014, czwartek,

Kiedy zmarł 14 sierpnia 2004 roku, symbolicznie skończył się wiek XX w literaturze. Od tego czasu mieliśmy Rok Miłosza i ukazała się jego obszerna biografia pióra Andrzeja Franaszka. I to by było na tyle. Przez te dziesięć lat Miłosz nie był mocno obecny w naszej kulturze poza oficjalnymi galami. A może był zbyt łatwo zapomniany?

Może to trochę było związane z pozycją, jaką zajmował, kiedy wrócił do Polski w latach 90. Właściwie od razu postawiono mu pomnik, stał się mistrzem i wyrocznią. A jednocześnie młoda literatura stawiała się w opozycji do niego. Jednocześnie kiedy umarł, w ogóle okazał się postacią niewygodną – widać to było choćby podczas sporów o miejsce pochówku i o Rok Miłosza w Sejmie.

A potem trafił na dziesięć lat do czyśćca literackiego, mimo że oficjalnie był ciągle przypominany.

No tak, sama też nieczęsto sięgałam po jego wiersze. A przecież dla mojego pokolenia (podobnie jak dla wcześniejszych pokoleń) Miłosz był niesłychanie ważny – pamiętam, że moja koleżanka z klasy zawsze z drżeniem mówiła z pamięci wiersz „W mojej ojczyźnie”. Każdy miał jakiś swój ulubiony wiersz Miłosza, w pamięci ciągle mam worek z cytatami: począwszy od „Obłoków”, przez „Ty silna noc”, ale i cykl „Świat” („Na ziarnku maku stoi mały dom”), najwspanialszy erotyk „Na trąbach i na cytrze”, „Walc”, „Campo di Fiori”, „Co było wielkie” i zawsze dla mnie ważny, może mniej znany jego wiersz, „Dużo śpię”.

Dużo śpię i czytam Tomasza z Akwinu
albo „Śmierć Boga” (takie protestanckie dzieło),
Na prawo zatoka jak odlana z cyny,
za tą zatoką miasto, za miastem ocean,
za oceanem ocean, aż do Japonii.
Na lewo suche pagórki z białą trawą,
za pagórkami nawodniona dolina gdzie uprawia się ryż,
za doliną góry i sosny ponderosa,
za górami pustynia i owce.
Kiedy nie mogłem bez alkoholu, jechałem na alkoholu.
Kiedy nie mogłem bez papierosów i kawy, jechałem na papierosach i kawie.
Byłem odważny. Pracowity. Prawie wzór cnoty.
Ale to nie przydaje się na nic.

Panie doktorze, boli mnie.
Nie tu. Nie, nie tu. Sam już nie wiem.
Może to nadmiar wysp i kontynentów,
niepowiedzianych słów, bazarów i drewnianych fletów,
albo picia do lustra, bez urody,
choć miało się być czymś w rodzaju archanioła
albo świętego Jerzego na Świętojerskim Prospekcie.

Panie znachorze, boli mnie.
Zawsze wierzyłem w gusła i zabobony.
Naturalnie że kobiety mają tylko jedną, katolicką, duszę
ale my mamy dwie. Kiedy zatańczysz,
we śnie odwiedzasz odległe pueblos
i nawet ziemie nigdy nie widziane.
Włóż, proszę ciebie, amulety z piór,
poratować trzeba swojego.
Ja czytałem dużo książek, ale im nie wierzę.

Kiedy boli powracamy nad jakieś rzeki,
pamiętam tamte krzyże ze znakami słońca i księżyca,
i czarowników, jak pracowali kiedy była epidemia tyfusu.
Wyślij swoją drugą duszę za góry, za czas.
Powiedz, będę czekać, co widziałeś.

Berkeley, 1962 (z tomu „Gucio zaczarowany”)8147630326_3b073cc04c_oMiłosz wszedł do języka. Choćby jego „forma bardziej pojemna” (bardzo popularna dziś w literaturze) z wiersza „Ars poetica?”: „Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,/ która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą/ i pozwoliłaby się porozumieć nie narażając nikogo,/ autora ni czytelnika, na męki wyższego rzędu”. Albo zwrot „poeta pamięta”. Miłosz dał język do opisywania XX wieku – „Zniewolony umysł”, ketman, ale i „Ziemia Ulro”. Miłosz był też soczewką, przez którą czytało się literaturę – Annę Świrszczyńską czy Oskara Miłosza, poetów amerykańskich, wiersze haiku.

Jego życiem można by obdarzyć kilka postaci, zmieniał kraje, kontynenty – doświadczył wszystkich zawirowań XX wieku. Konfrontował się z nimi nieustannie – stąd brało się u niego poczucie nieczystego sumienia. Był szczególnie wyczulony na zło, nie tylko to, które sam zadawał, ale też zło w historii. Sam starał się budować tamę przeciwko złu, tak też patrzył na swoją poezję. Był niesłychanie silną osobowością także poetycką, i choć nie miał uczniów, to jego poezja wślizguje się do wierszy współczesnych poetów: nagle słyszymy wiersz „Co było wielkie” w tle wiersza Justyny Bargielskiej czy w ironicznym nawiązaniu u Świetlickiego: „Czym jest poezja, która nie ocala?”.

W dzień 10. rocznicy śmierci Miłosza czytam sobie jego wiersze. I Państwu bardzo polecam robić to samo.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 13

Dodaj komentarz »
  1. >>najwspanialszy erotyk „Na trąbach i na cytrze”

    Czy wiersz zajmujący się powstaniem i naturą ludzkiej świadomości, języka, uniwersaliami i długą listą innych zagadnień, których nawet nie spróbuję zidentyfikować, to jest erotyk? Erotyzm jest w tym wierszu na pierwszym planie, ale równie dobrze może Pani napisać, że Stary Testament to erotyk, bo zawiera pieśń.

  2. Pani, pani Justynko, zawsze fajnie, trafnie i spod serca. Lubię Panią (czytać też)

  3. Teraz wszyscy zachwycają się poezją JPII. Taka wrażliwość.
    Miło czytać, że ktoś czyta.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Szkoda, że „wydoroślał” Pani blog „Poczytaj mi, synku”, bo Miłosz – zwłaszcza ten późniejszy, przeżywający na nowo dziecięcy świat wrażeń i fascynacji, pasowałby tam idealnie, choćby z wierszykiem „Krzyś” (1997), napisanym z okazji śmierci Ch.R. Milne’a, czyli właśnie Krzysia z „Kubusia Puchatka”. Czytanie dziecku współczesnej „dorosłej” poezji to poważne zadanie, obarczone ryzykiem zniechęcenia podopiecznego do tej formy wyrazu na długie lata. Być może właśnie Miłosz, eksplorujący w jesieni życia krainę dzieciństwa, byłby tu przewodnikiem. Pamiętam Miłosza z 2000 czy 2001 roku, czytającego na spotkaniu „Krzysia” tym słabym-mocarnym głosem, od którego chyba wszyscy obecni dostali gęsiej skórki:

    Krzyś
    „Ja Kubuś Puchatek, nagle muszę rozmyślać o sprawach za trudnych dla mego małego rozumku. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co tam jest za naszym ogrodem, w którym zamieszkaliśmy ja, Prosiaczek, Królik i Kłapouchy z naszym przyjacielem Krzysiem. To znaczy my mieszkamy tutaj dalej i nic się nie zmieniło, i właśnie zjadłem z baryłeczki miodu moje małe co nieco, tylko Krzyś odszedł na chwilę. Sowa Przemądrzała mówi, że zaraz za naszym ogrodem zaczyna się Czas, a to jest taka studnia strasznie głęboka, w którą kiedy tylko ktoś wpadnie, leci i leci w dół, aż nie wiadomo, co się z nim potem dzieje. Martwiłem się trochę o Krzysia, żeby tam nie wpadł, ale wrócił i wtedy zapytałem go o tę studnię. „Puchatku- powiedział- byłem w niej i spadałem, i zmieniałem się spadając, nogi zrobiły mi się długie, byłem duży, nosiłem spodnie do ziemi i broda mi urosła, potem posiwiałem, zgarbiłem się, chodziłem o lasce i wreszcie umarłem. Pewnie to wszystko mi się tylko śniło, bo było jakieś nieprawdziwe. Zawsze dla mnie prawdziwy byłeś tylko ty, Puchatku, i nasze wspólne zabawy. Teraz już nigdzie nie odejdę, nawet gdyby zawołali mnie na podwieczorek”.

  6. A oto próbka nieco innego Miłosza.

    Tytuł iście barokowy,ale sama zawartość utworu cokolwiek współczesna

    ” Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis”

    Moje uszy coraz mniej słyszą z rozmów,
    moje oczy słabną, ale dalej są nienasycone.
    Widzę ich nogi w minispódniczkach, spodniach
    albo w powiewnych tkaninach, Każdą podglądam osobno, ich tyłki i uda,
    zamyślony, kołysany marzeniami porno.
    Stary lubieżny dziadu, pora tobie do grobu,
    nie na gry i zabawy młodości.
    Nieprawda, robię to tylko, co zawsze robiłem,
    układając sceny tej ziemi z rozkazu erotycznej wyobraźni.
    Nie pożądam tych właśnie stworzeń, pożądam wszystkiego,
    a one są jak znak ekstatycznego obcowania.
    Nie moja wina, że jesteśmy tak ulepieni,
    w połowie z bezinteresownej kontemplacji, i w połowie z apetytu.
    Jeżeli po śmierci dostanę się do Nieba, musi tam być jak tutaj,
    tyle że pozbędę się tępych zmysłów i ociężałych kości.
    Zmieniony w samo patrzenie, będę dalej pochłaniał proporcje ludzkiego ciała,
    kolor irysów, paryską ulicę w czerwcu o świcie,
    całą niepojętą, niepojętą mnogość widzialnych rzeczy.

    Utwór pisany u schyłku życia… I pomyśleć,ze pisał to autor „Traktatu teologicznego”.

  7. Oczywiście, że nie mam katolickiej duszy! Ubodło mnie to, aż podskoczyłam.

    Uwielbiam Miłosza, ale obawiam się, że kobiety on znał tylko jednowymiarowo. A może znał tylko takie kobiety – z jedną, katolicką duszą. To chyba typ dość często spotykany.

    seiendes
    Pamiętam, jak zmarł Christopher Milne – Krzyś z Puchatka i Wyborcza uraczyła nas wierszem Miłosza. Ciarki na skórze.

  8. Marit rozwieję twoje obawy związane z obrazowością kobiet w wierszach Miłosza i zacytuje fragment z „Gdzie wschodzi słońce kędy zapada”.

    Bohaterką tego fragmentu jest stara służąca Alżbieta która:

    „…Żeby szła owinięta chustką na ranną mszę Alżbieta
    Długo pewnie myślałem o życiu Alżbiety.
    Mógłbym policzyć lata. Ale wolę nie.
    Cóż lata, jeżeli widzę śnieg i jej buciki,
    śmieszne, spiczaste, zapinane z boku.
    A ja ten sam, choć zaczyna się i kończy się
    pycha ciała”

    Być może fragment trochę zalatujący skansenem i zbyt przyziemny, ale
    nie pisany na lotnisku jak ten cytowany wcześniej.
    A może to tylko efekt dbałości poety o symetrię perspektyw.

  9. Dzięki Aaronie. Katolicka dusza (i tylko jedna 🙂 ) skojarzyła mi się z pewną ciasnotą. Ale oczywiście Miłosz to nie tylko ten wiersz. Był np. taki o religii Helenki.

  10. A teraz Marit trochę z innego , tym razem staropolskiego antałka:

    Sympatyczny peanik „Na cześć księdza Baki”:

    „Ach te muchi,
    Ach te muchi,
    Wykonują dziwne ruchi,
    Tańczą razem z nami,
    Tak jak pan i pani
    Na brzegu otchłani.

    Otchłań nie ma nogi,
    Nie ma też ogona,
    Leży obok drogi
    Na wznak odwrócona.

    Ej muszki panie,
    Muszki panowie
    Nikt się już o was
    Nigdy nie dowie,
    Użyjcie sobie.

    Na krowim łajnie
    Albo na powidle
    Odprawcie swoje figle,
    Odprawcie figle.

    Otchłań nie je, nie pije
    I nie daje mleka.
    Co robi? Czeka.

  11. Miłosz wielkim poetą był. Mnie jednak najbardziej podoba się „Umysł zniewolony”. Zawarta tam analiza totalitaryzmu w wydaniu sowieckim jest wyjątkowo trafna. Trzeba zważyć, że książka powstała w 1951 r.

  12. A ja nie musze miec ani rocznicy ani specjalnego Roku. On sobie stoi na polkce i jest czesto wyciagany.
    Sa takie wiersze, ktore lubie przez melodie (Dzwony w zimie). A sa takie ktore lubie bo mi sa jakies sformulowania okropnie potrzebne na codzien. Te np znajduja sie w wierszy o rozumie : „on z plugawegio zgielku dreczinych wyrazow ocala zdania surowe i jasne…”

  13. @Kot Mordechaj

    To trochę tak jak w moim przypadku. Ostatnimi czasy coraz częściej wyjmuje jego tytuły z domowej biblioteczki.Trochę tego się nazbierało A i zasilam swój księgozbiór „Miłoszem”.
    Na przykład…
    Monumentalne tomisko prawie 1500 stronicowe, a w środku wszystkie wiersze „litewskiego żubra”.
    W tym momencie dygresja.
    W TVP Kultura dzisiaj II część filmu poświęconego Miłoszowi,a dokładnie Czesławasowi Miłoszasowi…? Otóż wspomniany film to dwuczęściowa produkcja ( w sumie prawie 3 godziny) Litwinów. A tam nie ma przeproś. Litewscy lingwiści dali upust… Autor niezłej biografii noblisty Andrzej Franaszek to Andrzejas Franaszkas, a amerykański tłumacz noblisty to RobertAS HassAS …
    A swoją drogą szkoda ,że Polacy musieli posiłkować się Litwinami aby uczcić pamięć człowieka któremu jednak co nieco zawdzięczają. Może nie wszyscy, ale jednak…
    Sam film naprawdę dobry. Momentami wzruszający…Na przykład… Milosz odwiedzający w latach 90-tych wiejski kościołek na Litwie gdzie otrzymuje od miejscowego księdza swoją metrykę chrztu.
    A poza tym jednak poezja .Nie „zdobycie władzy” , „Zniewolony umysł”, czy bogata eseistyka, ale poezja to ta część dorobku którą Milosz cenił najwyżej.

  14. Się trochę czyta. Niekoniecznie metki na artykułach pierwszej potrzeby.
    Miłosz i o Miłoszu rownież.
    Na przykład ” W ogrodzie ziemskim” Ewy Bieńkowskiej. Rzecz poświęcona Miloszowi i jego twórczości. Niezła, żeby nie powiedzieć …bardzo niezła.
    Potraktowałem lekturę jako konfrontacje moich wrażeń po lekturze „Miłosza”, z tym czego mogą się doczytać „uczeni i uczone w piśmie”.
    Nie jest źle, wstydu rodzinie nie przynoszę, ale nad zdolnościami estetycznej percepcji muszę jeszcze popracować.
    Nie będę silił się na wyszukaną hermeneutykę zawartości książki i
    ograniczę się do ostatniego ustępu tekstu, który…

    Dwa ostanie jego zdania są naprawdę mocne.

    „Więc nie proza, nie powieść – a co powiedzieć o filozofii! – daje najlepszy dostęp do rzeczywistości? Czy w tym jej (prozy) granice, że odpowiada odczarowanemu spojrzeniu na świat? Że zrezygnowała z pokrewieństwa z magią, religią, z dziecinnością w nas? Że wyparła się erosa albo utopiła go w potoku słów? Służy, nie trwa – jak czytamy we Wstępie do ‚Traktatu poetyckiego”. Mocniej trwają nawet skrawki wierszy, dwa słowa spięte rytmem, talizmany istnienia. To ostatni moment, by uwierzyć w poezję, aby przebrnąć przez pustynię nowoczesności.”