Książek o Gombrowiczu jest mnóstwo, ale całościowej, pełnowymiarowej biografii nie było. Teraz będzie – napisała ją Klementyna Suchanow, wyjdzie w 2017 roku w Wydawnictwie Czarne. Przeczytałam ją jeszcze przed redakcją i wiem, że jest na co czekać.
Rozmawiałyśmy z Klementyną Suchanow w Teatrze Starym w Krakowie kilka dni przed premierą „Kosmosu” w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego. I okazało się – ku naszemu zaskoczeniu – że na rozmowę o książce, której nie ma, i o Gombrowiczu przyszły tłumy studentów i młodych ludzi. Ha, a więc Gombrowicza się czyta!
Mnóstwo pytań z sali: Czy Gombrowicz w ogóle lubił teatr? Czy podobałyby mu się inscenizacje Jarockiego? Czy „Kosmos” jest autobiograficzny? Czy Gombrowicz był nieludzki? Był bezkompromisowy do granic możliwości – opowiadała Suchanow. Przyjmował rzeczywistość bez znieczulenia. A jego życie w dużej mierze składało się z rozmaitych klęsk. Wypracował sposób, żeby stawiać im czoła.
Suchanow opowiadała o paradoksach – oskarżany o tchórzostwo, przez całe życie mówił i pisał w sposób niezwykle odważny. Nieustannie się narażał. Suchanow fascynująco pisze o różnych zawirowaniach: o tym, dlaczego tak dobrze odnalazł się w Argentynie, albo w jaki sposób erotyzm i historia splatały się w jego życiu. Jeździła jego śladami, rozmawiała z ostatnimi świadkami i z Ritą. O wielu rzeczach nie wiedzieliśmy.
A Gombrowicz jest bardzo na dziś. Znajdziemy u niego komentarze pasujące do współczesności, do polskich kompleksów i bogoojczyźnianego „nadęcia”. Planował utwór, który byłby obrazem rozmaitych polskich „gąb”, wymienia cztery:
1. dostojna, wielka, wzniosła i sienkiewiczowska
2. kanciarska, brutalna i zaściankowa
3. niewydarzona, mętna
4. paniczno-praktyczna: „wmawianie sobie i nadymanie się sobą”.
Na 30. urodziny Rity Gombrowicz wygłosił jej wykład o szczęściu, Rita cytuje go w „Gombrowiczu w Europie”, a za nią Suchanow. To właściwie wykład o fałszywych złudzeniach i kiczu dążenia do szczęścia. Bezkompromisowy jaki cały Gombro. Do zapisania i zapamiętania.
„Marzenie o szczęściu, szukanie wygody, która nie istnieje, której nigdy nie można osiągnąć, jest czymś płytkim i małodusznym. Życie to wieczna walka z trudnościami, które wciąż odradzają się na nowo w najróżniejszej postaci. Jak dzielny żołnierz, powinniśmy je pokonywać najlepiej, jak się da. Człowiek musi bezustannie próbować odnosić zwycięstwo nad rzeczami. Ta codzienna walka wymaga prawdziwej odwagi. W dziedzinie ducha jestem sportowcem. Żyć to znaczy walczyć. Niczego, absolutnie niczego nie zdobywa się raz na zawsze. Cierpienie jest częścią życia, trzeba to zaakceptować. Szukanie szczęścia i duchowego komfortu to życiowa tandeta. Trzeba umieć bawić się drobiazgami i dlatego wkładać możliwie najwięcej z siebie w to, co się robi. Masz trzydzieści lat – dodał. – Starzejąc się, człowiek staje się podmiotem, a przestaje być przedmiotem. Przez to świat robi się o wiele bardziej interesujący. Dopiero stając się podmiotem, kobieta zaczyna żyć naprawdę i może znieść starzenie się. Tylu ciekawych rzeczy się nie zauważa, jeśli myśli się tylko o tym, żeby się podobać. Inni mogą ci się podobać, to co innego. – A samotność? – spytałam. – Każdy jest samotny. Musisz się z tym pogodzić jako normalnym stanem rzeczy. Wszystkie zwierzęta są samotne. Widziałaś kiedy, żeby psy spacerowały pod rękę?”.
20 listopada o godz. 11:12 27262
W uzupełnieniu:
prof. Leszek Kołakowski:
„Życie może być interesujące i zabawne pod warunkiem, że nie będziemy liczyli na to, że będziemy szczęśliwi.”
20 listopada o godz. 19:32 27263
Zatem zostaje nam cierpliwie czekać na premierę.
22 listopada o godz. 15:33 27264
Agata Duda (żona Dudy) namawia dzieci do czytania książek twierdząc, że ta czynność w jej rodzinie jest wręcz maniakalna.
To co oni do cholery czytają?
23 listopada o godz. 10:19 27265
@Witold
Może Biblię???
23 listopada o godz. 15:44 27266
@Elipsoida
Jeśli już jesteśmy przy Biblii i Gombrowiczu to mniej więcej to samo mówił Pan Bóg do Adama i Ewy po wygnaniu ich z raju na temat ich przyszłego życia i ostrzegał, że od tej pory lekko nie będzie.
Ciekawsze jest jednak co innego o czym Gombrowicz nie wspomina.
Zauważmy, że próby budowania raju na ziemi, gdzie człowiek byłby zwolniony z odpowiedzialności za swój los kończą się zawsze piekłem. Komunizm i faszyzm (trzeba przyznać, że faszyści tylko dla siebie chcieli zbudować raj, a komuniści z kolei chcieli zgotować raj dla całej ludzkości) są na to dowodem.
Do czego piję tym tekstem? Zostawiam to oczytanemu blogowisku.
P.S. Z Gombrowiczem łączy mnie tylko imię.
23 listopada o godz. 18:40 27267
Gombrowicz o Wyspiańskim, na przykład…
„Gombrowicz nie waha się napisać o nim w „Dzienniku” następujące uwagi: „Nuda tych dramatów (…) Wyspiański jest jednym z największych wstydów naszych, gdyż nigdy nasz podziw nie rodzi się w podobnej próżni, oklaski, hołdy, wzruszenia nasze w tym teatrze nie miały nic wspólnego z nami. Jaki był sekret tego triumfu? Wyspiański (…) zaspokajał potrzeby, ale były to potrzeby jak najdalsze życiu indywidualnemu, potrzeby Narodu. Naród potrzebował posągu. Naród domagał się wielkiej sztuki. Dramatyczność narodu domagał się narodowego dramatu. Naród potrzebował kogoś, kto by w sposób wielki celebrował jego wielkość. Wyspiański, przeto stanął przed narodem i powiedział: Oto mnie macie! Żadnej małości, sama wielkość i w dodatku z greckimi kolumnami.” Ta bezpardonowa krytyka „Wesela”, dramatu uważanego za genialne dzieło, odkrywa przed nami innego Gombrowicza. Uznanie sztuk Wyspiańskiego bierze się – według niego – z potrzeby leczenia narodowych kompleksów. Jednak takie poczucie dumy narodowej i uparte poszukiwanie bohaterstwa w niedawnych dziejach nie prowadzi – zdaniem Gombrowicza – do niczego dobrego. Polacy w ten sposób czują się zagubieni w bezmiarze kosmosu, całkowicie bezradni wobec szybko zmieniającej się sytuacji.”
23 listopada o godz. 21:02 27268
@lemarc
Dużo cytatów z „Wesela” weszło do potocznego języka i dla mnie np. jest to także miarą ważniści tego dzieła dla Polaków.
8 stycznia o godz. 4:55 27269
W swoim komentarzu do sprawy znalezienia się na słynnej już liście MSZ autorów, którzy mogą być zapraszani do Instytutów Polskich za granicą pisze pani: „Kultura jak za PRL”.
Proszę pani, „za PRL” to mieliśmy kulturę na światowym poziomie. Teatr tworzyli wówczas Grotowski, Kantor, Dejmek, Jarocki, Grzegorzewski, Axer, Szajna, Wajda, Hübner. Polski film postawili na wyżyny teraz zupełnie niewyobrażalne Munk, Wajda, Has, Kawalerowicz, Polański, Morgenstern, Skolimowski, Konwicki. Aktorstwo to byli Łomnicki, Holoubek, Zapasiewicz, Nowicki, Mrozowska, Mikołajska, Polony, Lassek, Budzisz-Krzyżanowska. W literaturze mieliśmy Różewicza, Szymborską, Herberta, Mrożka, Białoszewskiego, Grochowiaka. Recenzje teatralne pisywali tacy mistrzowie jak Puzyna i (Marta) Fik a filmowe – Eberhardt, Marszałek, Werner.
Wychodziły wtedy tygodniki KULTURA, LITERATURA, ŻYCIE LITERACKIE, FILM, EKRAN, MAGAZYN FILMOWY. Miesięcznik DIALOG uchodził wówczas za najlepsze pismo teatralne na świecie. Dział kultury w tygodniku POLITYKA, którego kierownikiem był w latach w 1960-1982 Tadeusz Drewnowski, to było coś o czym teraz możemy tylko pomarzyć.
W telewizji mieliśmy niezapomniany Kabaret Starszych Panów, genialny Teatr Telewizji, filmy Bergmana, Antonioniego, Felliniego, Herzoga, Kurosawy i mnóstwo doskonałych programów kulturalnych.
Światowa prapremiera wybitnego filmu Antonioniego „Zawód: reporter” miała miejsce w studenckim Dyskusyjnym Klubie Filmowym „Kwant”. Oczywiście z udziałem reżysera…
Jak wygląda kultura w dzisiejszej Polsce to chyba nie muszę pisać: media na poziomie dna, zerowe niemal czytelnictwo książek, brak jakiegokolwiek zainteresowania ambitnym kinem i poważnym teatrem, twórczość teatralna, filmowa i literacka będąca tylko bardzo bladym cieniem naszych osiągnięć sprzed kilku dekad…
W czterdziestomilionowym kraju należącym do UE i NATO nie wychodzi ani jeden dziennik czy tygodnik wart czytania. O tym, aby znaleźć jakiś tytuł na poziomie choćby odrobinę zbliżonym do czołówki zachodniej oczywiście nie ma mowy.
3 lutego o godz. 7:01 27270
Pani Gospodyni tego blogu w szczególności, ale oczywiście i wszystkim internautom, bardzo gorąco polecam uważną lekturę felietonów Ludwika Stommy i Daniela Passenta w ostatnim numerze POLITYKI.
4 lutego o godz. 22:38 27271
grzerysz-sporo w tym gorzkiej prawdy.Ale tez wielu zdolnych i pracowitych ludzi wywialo z tego Polskiego grajdola,stajàcego sié powoli katolickim piekielkiem i dzielnie dzialajà na calym swiecie.Nie jest tak czarno.A propos czytelnictwa wszedzie (chyba )spadl naklad wydawanych czasopism ze wzglédu na ,,uinternetowienie„.-Pozdrawiam Serdecznie 😉
18 marca o godz. 16:11 27272
Szanowna Pani,
Właśnie dowiedziałem się, że kilka tygodni temu definitywnie zrezygnowała Pani z udziału w TYGODNIKU KULTURALNYM TVP KULTURA, który w miarę systematycznie oglądałem.
Napisała Pani:
„Na początku nie była to moja decyzja. Teraz już stała się moją.
W Tygodniku Kulturalnym TVP Kultura bywałam przez ponad 10 lat. Program ma wiernych, wspaniałych widzów, a jego siłą były ostre dyskusje krytyków o kulturze ponad podziałami. Taki właśnie Tygodnik przetrwał różne zmiany ekip rządzących telewizją. Czasy się jednak zmieniają.
Tymczasem zapraszam do oglądania „Kultury na weekend” na naszym kanale youtube Polityka.pl i do zobaczenia w lepszych czasach”.
Obawiam się jednak, że „lepsze czasy” dla kultury to mamy już bardzo dawno za sobą. Zresztą kultura – szczególnie wysoka – interesuje w naszym kraju już tylko garstkę zapaleńców.
Ostatnio przestał ukazywać się cotygodniowy dodatek KULTURA do DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ. Proszę też zauważyć, że LITERACKA MAPA ŚWIATA, „przygotowana z troską o detal przez jednego z użytkowników serwisu Reddit” i zamieszczona na http://www.polityka.pl interesuje – sądząc choćby z komentarzy – tylko mnie…
W każdym razie bardzo dziękuję za te ponad 10 lat w TYGODNIKU KULTURALNYM i serdecznie pozdrawiam.